Odnaleźć siebie…
Odnaleźć siebie… Od urodzenia do momentu, kiedy nadejdzie kres naszego fizycznego istnienia na tym świecie jesteśmy bezustannymi towarzyszami samych siebie. Dlatego więc, siłą rzeczy, nie ma ucieczki od Siebie – w każdym razie fizycznie jest to niemożliwe. Wszelkiego rodzaju nałogi – alkohol, narkotyki, seks… mogą być próbą chwilowej ucieczki, zapomnienia, jednak zawsze nadchodzi moment „trzeźwienia”. Z tego powodu często bywa bardzo bolesny, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Proces wyniszczenia nabiera rozpędu. Z czasem zatracamy się w swoim cierpieniu i nieszczęściu, chcąc uciec od odpowiedzialności i rzeczywistość. Ponieważ im bardziej uciekamy, tym bardziej cierpimy.
Podnieść się…
Podnieść się. Zmienić swoje nastawienie jest już nieco trudniej. Zaczynają się wymówki lub obietnice, że od jutra biorę się za siebie! Jutro jednak wciąż nie nadchodzi… i tak w kółko… aż w końcu coś pęka… Dowiadujemy się o chorobie, ulegamy wypadkowi, wydarza się w naszym życiu coś traumatycznego. Jest to znak od natury, upominającej się o Nas. I to jest chwila w której musimy dokonać wyboru, który w efekcie będzie odbiciem się od dna albo zatraceniem się w otchłani cierpienia i nieszczęścia. Dlatego musimy pamiętać, że każde następne upomnienie, może być ostatnim… Z perspektywy czasu przypominam sobie różne doświadczenia, które niestety ignorowałam… Teraz, jestem przekonana, ze Choroba była ostatecznym dla mnie sygnałem, że należy się Obudzić… Koniec uciekania, koniec oszukiwania siebie…Odnaleźć siebie. Dziś odczuwam ULGĘ i jestem ogromnie wdzięczna, że mogę Wam o tym pisać:-)
Przeświadczenie.
Niektórzy mają takie dziwne przeświadczenie, że jak będą cierpieć to staną się bardziej szlachetni… bardziej godni czyjejś miłości, podziwu… Ja z kolei jestem przekonana, że mając MIŁOŚĆ, całe piękno i bogactwo jakie potrzebujemy, posiadamy od zawsze w swoim wnętrzu – MIŁOŚĆ nam tą PRAWDĘ odkrywa… Odczuwajmy i delektujmy się całym tym wachlarzem wspaniałości… Niczego Nikomu nie musimy Udowadniać!!! Wielu z nas uparcie jednak obiera sobie bolesną drogę ucieczki, ponieważ życie jest takie trudne, same nieszczęścia, niepowodzenia, brak pieniędzy. Ciało nie takie jak tych pięknych modelek i modeli w telewizji… Oglądamy się wokół siebie, porównujemy się nawzajem – kto ma lepiej a kto gorzej. Raz czujemy się pocieszeni, bo okazuje się, że mamy nieco lepiej od innych, ale zaraz pojawia się ktoś lepszy i wracają kompleksy.
Wszystko sprowadza się do tego, że należy zając się Sobą!!!
Zostawmy Świat z boku i przyjrzyjmy się Sobie… Najtrudniejsza konfrontacja w moim Życiu, była z samą sobą. Nie oszukam siebie. Prawda zawsze w końcu wypływa na powierzchnię… czasem bywa bolesna, innym razem cudnym odkryciem. Zaczęłam zagłębiać się w zakamarki o których istnieniu nie miałam pojęcia… wiedza ta dała początek zrozumieniu, akceptacji oraz miłości. Uświadomiłam sobie, że wcześniejsze przekonania, w gruncie rzeczy nie były zgodne ze mną. Ponieważ moje myśli i czyny pochodziły z zewnątrz – cudze przekonania o życiu były przyjmowane często bez zastrzeżeń. Okazało się, że większość tego co przyjęłam za swoje było nieprawdą. Moje prawdziwe pragnienia zostały stłumione na rzecz „ważniejszych, bardziej wartościowych, mądrzejszych itd.” potrzeb… Wynikało to w dużej mierze z bardzo niskiej samooceny i Braku Miłości… Obecnie „MNIE” we „MNIE” jest coraz więcej 😉 Słucham uważnie tych, których słuchać. Pragnę i podążam za tymi, którzy są dla mnie wzorem do naśladowania…
Słucham uważnie.
“Podążać śladem wielkiego nauczyciela duchowego oznacza, że powinniśmy ze szczerością i oddaniem równymi jego szczerości i oddaniu żyć NASZYM życiem.” Słowa te kieruję z wdzięcznością do swojego Nauczyciela 🙂
Reasumując.
W głębi serca wiemy, że nie ma ucieczki… Ale My cierpimy, narzekamy, pochłonięci negatywnymi myślami. Zaszywamy się w swojej skorupie sceptycyzmu. Dajemy się wciągać w sprawy nie wnoszące w Nasze życie żadnych konstruktywnych rozwiązań ani wartości. Wołamy o pomoc, jednak czujemy, że nikt nas nie słyszy… (może zbyt cicho wołamy??? – nie do końca przekonani czy chcemy pomocy, ponieważ pomoc oznacza zmiany… a to już zgoła coś niepewnego, nieznanego…). Mamy wrażenie, że wystawiamy się na krytykę i ocenę innych za to, że popełniamy błędy… za to że bardzo się pogubiliśmy… użalamy się nad sobą… źle nam z tym… a jednak przyznać się przed sobą, że to Ja sobie wybrałam taką drogę i TYLKO JA mogę to zmienić, to niezbyt wygodna myśl! Ale to NIC Kochani…
Ja wierzę.
Ja wierzę, ponad wszelką wątpliwość, że ze wszystkiego można wyjść. Sami nie zdajemy sobie sprawy z tego ile siły każdy z nas posiada, żeby odbić się od dna i pofrunąć gdzie tylko sobie zapragnie… Od dna wyniszczającego nałogu, choroby, przygnębiających myśli… Każdy bez wyjątku jest piękną, wartościową istotą!!! Nie negujcie tej Prawdy!!! Kto Wam każe być ideałem??? Bądźcie po prostu sobą – pamiętaj. Nie ma drugiej takiej samej a zarazem wspaniałej istoty na tym Świecie jak TY:-) Kiedy te słowa skierowano do Mnie – zrobiło mi się ciepło na sercu…:-) Powiedziano mi po prostu prawdę i ta świadomość była początkiem pięknego związku z samą sobą… miłość rodzi się powoli, subtelnie i z rozwagą… poznaję wszystkie przejawy swojego Istnienia… Tak jest teraz, jednak opowiem Wam o jednej ze swoich lekcji życiowych.
Odnaleźć siebie. Miłość.
Parę miesięcy temu byłam przekonana, że JA już w pełni darzę siebie Miłością…! Natura musiała zweryfikować to stwierdzenie i poznałam smak Nienawiści. Nienawiści do siebie tak głębokiej, jakiej nigdy wcześniej nie doznałam. Nie na żarty się wystraszyłam. Wydawało mi się, że wszystko co dotychczas osiągnęłam i zrozumiałam runęło z hukiem… Musiałam się wyciszyć. Nastąpiła po tym pewnego rodzaju cisza i nicość… poddałam się tej fali niespodziewanego spokoju. Po raz kolejny zaufałam swojej wewnętrznej mądrości i dziś wiem, że to był przełom… Musiałam poznać smak prawdziwej nienawiści, aby w pełni docenić Miłość. Nie ma w tym żadnej przesady. Od tamtej chwili jeszcze uważniej słucham siebie, aby nie dać się ponieść nieprawdziwym myślom. A Miłość kwitnie sobie we własnym tempie. Jestem Wspaniałym i mądrym człowiekiem, pełnym „cudownych” sprzeczności, „konstruktywnych” wad oraz posiadającym całkiem sporo zalet:-). Muszę sobie to powtarzać bo czasami zapominam;-)
Akceptuję.
Wszystko co obecnie posiadam jest potrzebne na tym etapie mojego rozwoju i Akceptuję to. Akceptacja i Zaufanie są również moimi sprzymierzeńcami na drodze Zdrowienia. One pozwalają mi na powolne otwarcie się na Prawdziwe Życie – tak jak kwiatek rozwija się wiosną… otwiera na promienie słońca… tak i JA otwieram się, w całej swojej krasie, na całe bogactwo jakie Świat ma mi do zaoferowania. Nie ma ani odrobiny zarozumiałości w tym co piszę… jestem samokrytyczna i pełna pokory, ale coraz bardziej się akceptuję… to jest cudowne uczucie.
Kochać. Nic tak nie zmienia naszego postrzegania świata jak miłość.
Pokochajcie Siebie i wiedzcie, że macie nieograniczone możliwości bycia tym kim zapragniecie… Błądźcie, popełniajcie błędy, ponieważ one zacierają wam drogę do prawdziwego Sensu Istnienia. Biorąc życie w swoje ręce okaże się, że szczęście na co dzień jest możliwe!!! Życzę Wam Wszystkiego Co Najlepsze. Karolina.
Link do ćwiczeń